Felietony

Dzień matki Polki i matki Francuzki

Dzień matki

Dzień Matki obchodzony w Polsce 26 maja, we Francji nie ma stałej daty. Przyjęto, że Fête des Mères świętuje się w ostatnią niedzielę maja. Akurat w tym roku tę zwyczajową datę zajęło jednak religijne święto Zesłania Ducha Świętego, które również jest „ruchome” i przypada w niedzielę oddaloną o siedem tygodni od Niedzieli Wielkanocnej. W związku z tym, Dzień Matki 2020 został przesunięty na 7 czerwca. Dlaczego o tym piszę?

Po części dlatego, że pomyślałam o różnicach w kalendarzu świąt w obydwu krajach. Przecież zaledwie kilka dni temu w Polsce dzieci robiły laurki, a dorośli na różne sposoby spieszyli (lub nie) z życzeniami lub wspominali swoje mamy. To jednak okazało się dopiero wstępem do dużo bardziej złożonego tematu, do którego będę wracać na Formie Minimalnej. To, co mnie interesuje to role rodzicielskie i sposoby radzenia sobie z wynikającymi z nich wyzwaniami.

Niedocenione doświadczenie

Do rodziców dociera na co dzień mnóstwo wskazówek. Przykładem jest krążący w rodzinnej historii przekaz pokoleniowy i „sprawdzone” porady rodziny i znajomych. Ponadto, specjaliści promują nowoczesne metody wychowania, a oferta systemu edukacyjnego nie przestaje się zmieniać. Dostępna jest także nieskończona ilość reklam produktów, programów, warsztatów i szkoleń, które z założenia mają pomóc, zabawić lub ułatwić codzienność. Ta imponująca na pierwszy rzut oka lista jest pewnie dużo dłuższa. O każdym z wymienionych nośników informacji można by z kolei wiele mówić i pisać. Nietrudno jednak zauważyć, że brakuje wśród nich jednego z najważniejszych źródeł wiedzy o tym, co dzieje się w rodzicielskim uniwersum. Chodzi o doświadczenie samych rodziców oraz ich sposób odczuwania i myślenia o otaczającym świecie. Niezależnie od narodowości.

Dzień matki, dzień ojca, dzień człowieka

Sposób, w jaki rodzice na ogół mówią o tym, jak się czują pokazuje, z jakim wyzwaniem się mierzą. Obok radości i czułości, pełno w nich bowiem troski, zmartwień i niepokoju. Z wielu stron pojawiają się różne oczekiwania. Dają o sobie znać własne ambicje i wizja wychowania dziecka. Trudno też zignorować szereg emocji, które eksplodują nieraz w najmniej odpowiednim momencie. Ujawniają się choćby w postaci gorącej złości, poczucia bezradności, braku siły, rezygnacji lub przemęczenia. Przyjemność i radość płynąca z rodzicielstwa wydaje się wówczas odległą i osamotnioną wyspą na oceanie trosk.

To właśnie w tych momentach najtrudniej jest przyznać, że granice wytrzymałości zostały już dawno przekroczone. Nie mówi się o tym, że bywa kiepsko i nieciekawie, a głowa pełna bólu i morderczych instynktów wobec najbliższych. I że nie ma w niej już ani krzty miejsca na myślenie o zdrowym i smacznym obiedzie. Często ujawnia się wówczas syndrom „dobrego uśmiechu do złej gry”, zaprzeczanie trudnościom i nadwyrężanie możliwości w dążeniu do sprostania wszystkim zadaniom. Tym wyrażanym wprost i tym wyobrażonym albo narzucanym samej/samemu sobie.

W Dzień Matki przyjmę laurkę, na co dzień – chcę się wygadać

Ryzykuję stwierdzenie, że niezależnie od szerokości geograficznej problemy są podobne. Samo przyznanie, że rodzicielstwo to kawał ciężkiej pracy to już sporo. Nie wystarczy jednak, by pomóc sobie w uczciwym mówieniu o  rzeczywistości i jej częściach składowych, zwłaszcza tych, które dają o sobie znać w nieprzyjemny sposób. To tak, jakby przyznać, że ma się katar, ale nie sięgnąć po chusteczkę.

Decyzja o tym, co zrobimy z natłokiem myśli, emocji i trudnych odczuć w największym stopniu zależy od nas, nawet jeśli wydaje się, że zapanowanie nad tym wymaga nadludzkiego wysiłku. Okazuje się, że czasem chodzi tylko o to, by opowiedzieć o tym, co się dzieje, co obserwujemy, co zauważamy. W następnym kroku o tym, co w związku z tym czujemy. I wreszcie o tym, czego byśmy potrzebowali, by ukoić nerwy, pomóc sobie lub nauczyć się czegoś nowego, co mogłoby by być przydatne.

To, co wydaje się równie ważne, to przyjrzenie się sprawom z  szerszej perspektywy. W tym kontekście psycholodzy czasem sięgają po termin„normalizacja”. Zabieg ten pozwala spojrzeć na sytuację, w sposób, który pomaga w umiejscowieniu jej w życiowym kontekście (np. to zrozumiałe, że czujesz niepokój i zmęczenie, skoro na raz zadziało się ostatnio naprawdę dużo), osadzeniu w aktualnych okolicznościach (np. to naturalne, że odczuwasz rezygnację i złość, skoro po raz któryś z rzędu słyszysz odmowę dziecka, gdy próbujesz je ubrać) i odniesieniu do faktów (np. córka uderzyła swojego brata w zabawie, ale nie oznacza to, że zawsze już będzie tak reagować). Niektórzy rodzice robią to z większą łatwością. Innym może być trudniej, bo wcześniej nie mieli okazji, by wyrażać swoje wątpliwości, niewiedzę, braki w umiejętnościach albo czują się źle, przyznając do niepewności lub wyczerpania.

SOS Rodzice!

Konkretne przykłady wyrażania tego, co alarmuje i nie daje spokoju, ale i tego, co pocieszające i dodające otuchy w uczciwy i „ludzki” sposób znalazłam na francuskiej grupie SOS Parentalité utworzonej w ramach projektu Parentalité Créative. Powstała ona w marcu 2020 roku, czyli w miesiącu, w którym życie wielu rodzin zostało postawione na głowie ze względu na pojawiające się ograniczenia. Utworzono ją właśnie po to, by dzielić się trudnymi i dobrymi momentami z tego okresu. W rezultacie wymiany myśli i przeżyć, okraszonych nieraz wstydem i obawą przed „ujawnieniem się” wśród ponad dwunastu tysięcy członków grupy powstał (i nadal powstaje) niezwykły zbiór doświadczeń. Dzień matki, dzień ojca, dzień rodziców toczy się tu na co dzień, nie tylko od święta.

Montpellier, 29 maja 2020

PS Czy znacie podobne grupy dedykowane rodzicom w Polsce, umożliwiające dzielenie się zarówno trudniejszymi jak i dobrymi momentami?

2 komentarze

Zostaw komentarz