Stoicyzm

Minimalizm po stoicku: przedmioty

minimalizm

Jedni z najbardziej znanych minimalistów, czyli Joshua Fields Millburn i Ryan Nicodemus z The Mininimalists tak określają minimalizm: „to narzędzie służące do pozbycia się nadmiaru z życia i skupienia na tym, co ważne, dzięki czemu można znaleźć szczęście, spełnienie i wolność”. Jak to stwierdzenie ma się tego, co proponują nam antyczni stoicy?

Minimalizm po stoicku obejmuje kilka obszarów. Można je podzielić na podejście do: przedmiotów, potrzeb i pragnień oraz tego, na co poświęcamy swój czas. Każdemu z tych zagadnień poświęcimy osobny tekst. W pierwszym skupiamy się właśnie na rzeczach materialnych.

Minimalizm czyli mniej

Zazwyczaj pierwsze skojarzenie z minimalizmem dotyczy posiadania małej ilości rzeczy. Wyzwania i porady związane z wprowadzaniem go do swojego życia obejmują na początek pozbywanie się, ograniczanie, wyrzucanie, zmniejszanie i wyłączanie. Innymi słowy, na drodze do minimalizmu mamy na wstępie pożegnać się z wieloma posiadanymi przedmiotami. Możliwe, że szukając skutecznego sposobu na wielkie porządki spotkałaś(eś) się z podziałem na rzeczy przydatne, ładne i sentymentalne. Następnym krokiem w tej metodzie jest eliminowanie przedmiotów, które nie mieszczą się w przynajmniej dwóch kategoriach na raz.

Z jednej strony stoicy idą krok dalej. Seneka w „O spokoju ducha” pisze: „Przyzwyczajmy się odrzucać od nas wystawność i używajmy rzeczy według potrzeby, nie dla ozdoby”[1]. Zgodnie z tą myślą powinniśmy zostawić jedynie to, co jest nam potrzebne. Z drugiej jednak strony, opisując mędrca uważa, że „nie odrzuca [on bogactw], które posiada, ale je zachowuje”[2]. Jeśli już więc coś mamy, nie ma potrzeby, żebyśmy pozbyli się tego „dla zasady”. „W taki bowiem nastrój wprawiają mędrca i rozweselają bogactwa, jak żeglarza pomyślne i sprzyjające mu wiatry, jak dzień pogodny, a w czasie zimy i mrozu – nasłonecznione miejsce”[3]. Czyli, nie tylko nie musimy pozbywać się rzeczy ładnych ale też niepraktycznych pamiątek, jeśli tylko budzą w nas pozytywne emocje? W pewnym sensie tak, ale jest haczyk.

Spokojnie tracić

Seneka podkreśla, że kluczowe jest podejście, jakie mamy w stosunku do tego, co posiadamy. Powinniśmy bowiem traktować przedmioty jako przedmioty, czyli nietrwałe dobra materialne, które możemy stracić. W „O życiu szczęśliwym” pisze: „Ode mnie jeżeli odpływają bogactwa, niczego nie zabierają ze sobą oprócz siebie samych, ty natomiast będziesz się czuł jak gromem rażony i będzie ci się zdawało, żeś został opuszczony przez siebie samego, z chwilą kiedy one odejdą od ciebie”[4]. To dość dosadny opis, jednak czy nie czułaś(eś) się w podobny sposób- czyli smutna(y), przygnębiona(y), zawiedziona(y), zła(y) – kiedy przez przypadek rozbiłaś(eś) swój ulubiony kubek? Zgubiłaś(eś) kluczyki od samochodu? Pies pogryzł Twoje najnowsze buty? Bądź czy nie jest to właśnie to obezwładniające poczucie, które powstrzymuje Cię przed przejrzeniem szafy z ubraniami, skrzynki z pamiątkami, albo strychu lub piwnicy, gdzie jest sporo rzeczy, które z różnych powodów nie trafiły wcześniej do kontenera na śmieci?

Marek Aureliusz w „Rozmyślaniach” stwierdza: „Skromnie przyjmować, spokojnie tracić”[5]. Chodzi więc o nieprzywiązywanie się do przedmiotów, nie nadawanie im szczególnych znaczeń i nie stawianie ich na najważniejszym miejscu w życiu. Zgodnie ze stoickim podejściem, możemy więc posiadać rzeczy ładne – choć przede wszystkim powinniśmy ograniczyć się do tych pożytecznych. Jednak musimy być gotowi na to, że gdyby w tej sekundzie zniknęły z naszego otoczenia, przyjęlibyśmy to ze spokojem.

Dużo rzeczy = dużo zmartwień

Seneka w „O spokoju ducha” zwraca uwagę na to, że „lżejszą przykrością jest nie posiadać niżeli utracić”[6]. Filozofowie Portyku nie zachęcają więc do tego, by mieć zbyt wiele przedmiotów. Uważają bowiem, że im więcej rzeczy, tym więcej zmartwień, niepokojów i obaw o to, co się z nimi stanie – „musimy (…) ograniczać stan posiadania, abyśmy mniej narażeni byli na groty losu”[7].Minimalizm sprzyja więc uniezależnieniu się od czynników zewnętrznych.

Z kolei im bardziej skupiamy się na aspektach materialnych, tym mniej mamy zasobów wewnętrznych do tego, by rozwijać w sobie stoickie podejście do życia. W tym kontekście warto zadać sobie pytanie: „Jakiej rzeczy zewnętrznej potrzeba komuś, kto wszystkie swe dobra zgromadził w sobie?”[8].


[1]Seneka, O spokoju ducha, IX.

[2]Seneka, O życiu szczęśliwym, XXI.

[3]J/w, XXII.

[4] Ibidem.

[5]Marek Aureliusz (2016). Rozmyślania (s. 100). Przekład: Marian Reiter. Gliwice: Helion.

[6]Seneka, O spokoju ducha, VIII.

[7]J/w, IX.

[8] Ibidem.

2 komentarze

  • Monika
    8 października 2020 at 10:19

    Ciekawe, czemu tak jest, że tak łatwo przywiązujemy się do rzeczy, i smutno nam, kiedy je tracimy. Tak na logikę, to tylko rzeczy… 😉 Życie byłoby prostsze, bez zbędnego sentymentalizmu 😉

    Reply
    • Dagna Skrzypińska
      12 października 2020 at 08:01

      Monika, zgadzamy się! 🙂 Obstawiamy, że w licznych sytuacjach rzeczy kojarzą nam się z konkretnymi osobami, miejscami czy doświadczeniami i przez to mamy do nich pewien stosunek emocjonalny. Z drugiej strony jako ludzie mamy tendencję do przyjmowania tego, jak jest za pewnik, więc kiedy coś się zmienia – zwłaszcza nie po naszej myśli – naturalnie rodzi się smutek. Choć to wszystko nie zmienia faktu, że dobrze jest pracować nad tym zbędnym sentymentalizmem 🙂

      Reply

Zostaw komentarz