Stoicyzm

Troska o umysł: doraźne działania czy długodystansowy, moralny obowiązek?

umysł

Wiele mówi się o dbaniu o umysł i ciało. Oferta jest szeroka: ćwiczenia relaksacyjne, oddechowe, mindfulness, joga, pilates, siłownia, diety, afirmacje, praktyka wdzięczności – a to tylko przykłady tego, jak można się sobą zaopiekować. Temat tzw. self-care, czyli troski o swoje zdrowie psychiczne i fizyczne jest obecny nie tylko w internecie, ale także w pracy i w naszych codziennych rozmowach. Niektórzy na pamięć znają już zasady dbania o siebie, sposoby na regulowanie emocji, zalety aktywności fizycznej i odpowiedniej ilości snu oraz zdrowej diety. A jednocześnie… wciąż coś nam dolega, coś jest nie tak, umysł bywa niespokojny, a ciało boli. Dlaczego?

Umysł nie szuka winowajcy

Nie, nie dlatego, że zbyt mało lub zbyt rzadko dbamy o swój umysł i ciało. A przynajmniej – nie tylko dlatego. Nasze indywidualne starania o to, żeby czuć się dobrze oraz konkretne działania, jakie podejmujemy w tym celu to najważniejszy, ale nie jedyny element całej układanki. Jeśli dobrze przyjrzeć się temu, co pojawia się w większości materiałów na temat dbania o siebie, okazuje się, że… wszystko jest w naszych rękach. A jeśli czujemy się gorzej, zmęczeni, przebodźcowani, niezadowoleni z sytuacji, i, o zgrozo!, nie wiemy, jak sobie z tym poradzić, więc sięgamy po znane sobie sposoby działania (np. używki, słodycze, scrollowanie, agresję wobec siebie i innych, ruminacje), to najpewniej po drodze coś zrobiliśmy nie tak, jak należało. 

Myśl, że „znów sobie nie poradziliśmy”może być pożywką dla poczucia wstydu i winy oraz może wzmocnić przekonanie, że jesteśmy dobrzy jedynie w szukaniu sobie wymówek, odwlekaniu tego, co ważne i – oczywiście – w powtarzaniu tych samych błędów. Albo, z nieco innej perspektywy – że wszystkie nasze niepowodzenia to wina niesprawiedliwego systemu, świata, innych. A my jesteśmy jedynie ich bezbronną ofiarą. 

Tymczasem, nie wszystko zależy od nas i od naszych wysiłków zmierzających do dobrego samopoczucia. Jesteśmy częścią większej całości nie tylko z perspektywy społecznej (ja jako część grupy), ale również filozoficznej i psychologicznej. Stoicka koncepcja oikeiosis przypomina o tym, że każdy człowiek jest wyposażony w zdolność postrzegania siebie jako odrębnej jednostki, a jednocześnie – jako części grupy1. W idealnym, stoickim wyobrażeniu każdy z nas powinien rozpoznać w sobie przedmiot troski i działań zgodnych z wartościami, a następnie naturalnie rozszerzyć tę troskę i działania na szersze kręgi, np. bliskich, współobywateli, społeczność, innych – również osoby obce itp. Rzeczywistość jest jednak bardzo złożona, a nasz umysł nie zawsze staje na wysokości tego zadania.

Od lęku przed karą do życia zgodnego z zasadami etycznymi

Wracamy do pytania o to, dlaczego czasem zauważamy tak duży rozdźwięk między tym, jak chcielibyśmy się czuć, a jak faktycznie jest. Rozpoznanie jawnych zaniedbań, za które jesteśmy odpowiedzialni może oczywiście ułatwić rozwiązanie tej zagadki. Spójrzmy jednak na osobę, która chętnie korzysta z oferowanych jej dostępnych metod, technik, terapii, dba o zdrową dietę, dobry sen, ruch i relacje z innymi. Jakie mogą być potencjalne powody, dla których to wszystko nie wystarcza?

Umysł utożsamia się z tym, co najczęściej dostaje.

Zgodnie z koncepcją oikeiosis człowiek w toku naturalnego rozwoju powinien nauczyć się myśleć o sobie jako istocie rozumnej i stanowiącej część większej całości oraz troszczyć się o siebie i działać zgodnie z wartościami sprzyjającymi harmonii i równowadze w świecie. Kto z nas zapytany o to, z czym się utożsamia, odpowie właśnie w ten sposób? Pewnie niewielu z nas, i jest to zupełnie naturalne. Dużo łatwiej identyfikujemy się z własnym statusem, cechami charakteru, wyglądem, upodobaniami, zawodem, dobrami materialnymi oraz tym, co robimy i co osiągamy. 

Problem polega na tym, że umysł kogoś, kto uważa, że „jest wart tyle, ile osiągnie/ zrobi/ dokona bądź ile komplementów czy lajków dostanie”, ale nie rozpoznaje siebie jako wartościowego poprzez samo istnienie i zdolność do korzystania z rozumu oraz czynienia dobra, najpewniej nigdy nie osiągnie spokoju. Będzie bowiem zbyt zajęty wykazywaniem się i robieniem rzeczy, przy zupełnym pominięciu wartości, jaką posiada per se. Ponadto, trudno będzie mu rozszerzyć swoją refleksję i działania na innych w sposób spójny i dojrzały. 

Poszukiwanie nagród i unikanie kar

W latach 60-tych psycholog Lawrence Kohlberg zaproponował teorię rozwoju moralnego człowieka2. Podzielił go na trzy poziomy, każdy z nich rozszerzony o dwa stadia. Brak refleksji nad sobą oraz nieuznawanie siebie za jednostkę rozumną i z natury stworzoną do dobrego życia przypomina pierwszy, czyli przedkonwencjonalny poziom rozwoju moralnego . Cechuje się on działaniem w celu uniknięcia kary i lękiem przed konsekwencjami, który rozpoznajemy przede wszystkim u małych dzieci. To jedynie skutki działania (kara lub nagroda) pomagają określić, czy jest ono dobre lub złe. W drugim stadium, przypadającym na wczesny wiek szkolny, kształtuje się postawa, w której dobre działanie to takie, które przynosi korzyści jednostce, a potrzeby innych są brane pod uwagę, jeśli ich spełnienie ma bezpośredni związek z jej własnym dobrostanem. W przeciwnym razie – przestają być interesujące. 

Osoba dorosła, która zatrzymała się na tym etapie rozwoju moralnego, będzie najpewniej podejmować różne działania służące poprawie samopoczucia z lęku przed ewentualnymi negatywnymi konsekwencjami lub przeciwnie – w poszukiwaniu nagrody. 

Umysł dorosłego czy umysł nastolatka?

Zgodnie z teorią Kohlberga, ok. 13 roku życia człowiek zaczyna nabierać zdolności rozpoznawania konwencji społecznych i dostosowywania się do ogólnie przyjętych zasad. To na tym etapie intensywnie rozwija się postawa „dobrego ucznia”, „dobrej uczennicy” lub przeciwnie – „czarnej owcy”, jeśli ktoś nie postępuje zgodnie z pożądanymi standardami. Na tym etapie ważne jest przestrzeganie reguł życia społecznego, ale także rozwój wewnętrznej motywacji do podejmowania działań. 

Biorąc pod uwagę fakt, że poziom ten przypada na okres dojrzewania, świadome kształtowanie swojego wewnętrznego kompasu moralnego jest dość trudne. Dorosła osoba, która zatrzymała się na tym etapie rozwoju będzie – podobnie jak nastolatek w okresie dojrzewania – mocno utożsamiać się ze swoimi emocjami, szukać aprobaty u innych członków grupy, obawiać oceny z ich strony, próbować zyskać na wartości poprzez osiągnięcia lub inne widoczne, zewnętrzne atuty oraz żyć w ciągłym rozkroku między oczekiwaniami wobec siebie a tym, czego realnie doświadcza. Wówczas troska o siebie ukierunkowana jest na to, co widoczne na zewnątrz lub na unikanie tego, co nieprzyjemne, a nie na pielęgnowanie własnej duszy. 

Wzorce wychowawcze i społeczne

Jesteśmy częścią większej całości, a całość ta jest… daleka od stoickiej doskonałości. Jedną z przyczyn trudności w osiągnięciu poczucia bezwarunkowej troski siebie i świat są wyuczone i zinternalizowane w toku wychowania schematy. Ich źródła wywodzą się z domu, ale również z relacji rówieśniczych oraz ze szkoły i innych instytucji, z którymi mieliśmy kontakt. Rozwój zdrowego poczucia wartości będą zaburzały środowiska podtrzymujące poczucie wstydu, winy, niepełnowartościowości i porażki. Ale również takie, które uczą postawy podporządkowania i bezrefleksyjnego spełniania oczekiwań albo rywalizacji i przemocy jako środka do realizacji własnych celów. 

Warto podkreślić, że nie chodzi tu jedynie o wychowanie, ale również o środowisko i model społeczny, w jakim się rozwijamy i który nas kształtuje oraz wszechobecny już teraz przekaz medialny i dostęp do informacji. Człowiek w toku swojego rozwoju, powinien uczyć się uniezależniać od niezliczonej ilości otaczających go bodźców oraz budować zdrowy dystans do własnych emocji i impulsów, jak i od tego, co oferuje mu, często bez żadnych filtrów, świat zewnętrzny. Obojętne, czy są to rodzice, rówieśnicy, szef w pracy czy media społecznościowe. Jednym z warunków tego procesu jest… refleksja nad sobą i ukierunkowanie swojej uwagi na to, co od nas zależne. A tym, co od nas zależy, jest właściwie wyłącznie to, w jaki sposób zareagujemy na zewnętrzne i wewnętrzne bodźce.

Wysoki standard autonomii moralnej

Budowanie bezwarunkowego poczucia własnej wartości idzie w parze z trzecim, postkonwencjonalnym poziomem rozwoju moralnego wg. Kohlberga i… wcale nie jest to zadanie łatwe do osiągnięcia. Wysoki poziom autonomii moralnej, zasady etyczne, ale już nie sztywne i bezrefleksyjne trzymanie się ich oraz samodzielne rozwiązywanie konfliktów moralnych to jego główne cechy. Zgodnie z wnioskami Kohlberga i kontynuatorów jego badań, grupa osób osiągających piąte i szóste stadium jest niewielka, a większość dorosłych ludzi zatrzymuje się na stadium trzecim lub czwartym poziomu konwencjonalnego. Moralność większości ludzi jest więc bardziej praktyczna i adaptacyjna niż uniwersalistyczna i ponadjednostkowa.

Podsumowanie teorii rozwoju moralnego Lawrence’a Kohlberga.


Poziom I – przedkonwencjonalny (wiek przedszkolny i wczesnoszkolny). Troska główne o samego siebie, ukierunkowanie na własne przetrwanie.
Stadium 1Stadium 2
Zorientowanie na posłuszeństwo i przestrzeganie reguł w celu uniknięcia kary. Tylko skutki działań określają, czy są one dobre lub złe. Punkt widzenia i interesy innych nie są brane pod uwagę.Zorientowanie na działanie, które przynosi pozytywne skutki. Moralność oparta na interesie własnym. Potrzeby innych są brane pod uwagę, jeśli rezultat ich zrealizowania jest korzystny dla dobra jednostki.

Poziom II – konwencjonalny (okres dojrzewania). Troska rozszerza się na bliskich i społeczność, ale często jest ograniczona konformizmem i podporządkowaniem regułom.
Stadium 3Stadium 4
Moralność oparta na akceptacji społecznej. Chęć bycia postrzeganym jako “dobry człowiek”, “dobry uczeń”. Społecznie akceptowane standardy zachowania są brane pod uwagę jako wyznacznik działań. Pojawia się szacunek do autorytetów.Intencjonalne wybieranie działań sprzyjających utrzymaniu porządku społecznego. Moralność często ograniczona do interesów wąskiej grupy lub wybranej społeczności.

Poziom III – postkonwencjonalny (powyżej 16. roku życia).Troska obejmuje wszystkich ludzi, niezależnie od ich przynależności grupowej. Poziom ten najbardziej odpowiada stoickiemu oikeiosis.
Stadium 4Stadium 5
Orientacja na umowę społeczną i prawa człowieka. Normy i prawo są ważne, ale nie są absolutne – można je zmienić, jeśli nie służą dobru wspólnemu. Liczy się sprawiedliwość, godność jednostki, prawa obywatelskie, prawa człowieka. Postawa pełna zaufania, ale nie bezkrytyczna wobec procedur i zasad. 
Orientacja na uniwersalne zasady etyczne. Człowiek kieruje się własnym sumieniem, opartym na wewnętrznych, uniwersalnych zasadach moralnych (np. sprawiedliwość, odwaga, równość, szacunek). Gotowość do działania wbrew prawu, jeśli narusza ono te zasady. Moralność jest autonomiczna i głęboko refleksyjna. To postawa moralnego autorytetu.
Tabela opracowana na podstawie B. Harwas-Napierała, J. Trempała, Psychologia rozwoju człowieka. Tom 2, PWN, 2017.

Jak sensownie wesprzeć siebie i swój umysł?

Nad czym zatem, poza codziennymi nawykami, których z pewnością nie zaszkodzi wprowadzać w życie, ale które nie zagwarantują nam spokojnej głowy, warto pracować na co dzień? Stoicyzm i współczesna psychologia mają dla nas kilka konkretnych wskazówek, takich jak:

  • codzienna, świadoma, uczciwa refleksja nad sobą i nad swoim postępowaniem, szczególnie tym, które jest dla nas źródłem przykrych emocji3;
  • cierpliwa praca nad budowaniem perspektywy uważnego i życzliwego obserwatora swoich doznań oraz nabierania dystansu do własnych emocji i myśli w celu mniej impulsywnego i wyuczonego działania, szczególnie tam, gdzie chcemy nauczyć się reagować inaczej niż dotychczas. Taką postawę można ćwiczyć poprzez zadanie sobie trzech pytań na koniec dnia: Co dzisiaj zrobiłem/am dobrze? Z czego jestem niezadowolony/a? Co jutro mogę zrobić lepiej?4 
  • ćwiczenie rozróżniania tego, co zależy od nas (np. nasze sądy, opinie, sposób w jaki reagujemy na to, co nas spotyka) od tego, co całkowicie lub częściowo jest poza naszą kontrolą (np. ocena, jakiej inni dokonują na nasz temat, sukcesy, sposób, w jaki zmienia się nasze ciało);
  • regularne, ale życzliwe i łagodne przypominanie sobie, że prawdziwa wartość tkwi w naszej naturze, a nie w tym, co i w jakim tempie osiągamy;
  • uważność na to, co podpowiada nam nasz umysł oraz na motywy własnych działań. Innymi słowy – zwracanie uwagi na to, co w danym momencie kieruje naszym postępowaniem i szacowanie, czy brnięcie w daną aktywność jest na pewno dobrym (dla nas i dla innych) pomysłem;
  • budowanie odporności psychicznej na wszelkie trudności, jakie napotykamy;
  • rozwijanie poczucia wspólnoty z innymi ludźmi. Zaczynając od bliskich relacji, a kończąc (chcąc nie chcąc ;)) na przynależności do całej ludzkości
  • i przede wszystkim – przypominanie sobie, że każdy z nas powinien najpierw siebie uczynić obiektem życzliwej i głębokiej troski, a następnie rozszerzać tę troskę na innych.

Nie od razu Rzym zbudowano

Przekonanie, że jedynie od nas zależy nasze szczęście jest uzasadnione, a bardzo dobrym tego podsumowaniem są słowa Marka Aureliusza: „Szczęśliwy – to ten, kto los szczęśliwy sam sobie przygotował. A szczęśliwy los – to dobre drgnienie duszy, dobre skłonności, dobre czyny”5. Budowanie takiego życia, w którym czujemy się naprawdę dobrze jest w zasięgu każdego człowieka, który uważnie kieruje sobą i swoimi działaniami oraz dokonuje refleksji nad własnymi wyborami. Nie boi się przy tym popełniać i korygować swoich błędów, dokonywać rewizji swoich decyzji, zwracać uwagi na własną impulsywność czy podważać własne przekonania, jeśli te okazują się wodzić go na manowce.

Oczywiście, nie od razu wyzbędziemy się wyuczonego od lat sposobu reagowania i nie ot tak wskoczymy na najwyższy poziom samoświadomości czy rozwoju moralnego wg Kohlberga. Nikt z nas nie urodził się przecież stoickim mędrcem! Każdy z nas jednak ma szansę zaciekawić się samym sobą i tym, co właściwie kieruje jego działaniami. A następnie – bardziej świadomie wybrać drogę, którą chce podążać. 

Skuteczne rozwiązania naszych emocjonalnych trudności są tak pożądane, że czasem gubimy z oczu ich przyczyny. Tymczasem, dbanie o umysł to nie tylko doraźne działania redukujące przykre emocje, ale także rozumienie źródeł napięcia i praca nad nimi oraz długoterminowe budowanie elastyczności psychologicznej i ukierunkowywanie działań na takie, które będą wyrazem prawdziwej troski o siebie i o innych. 

1  Więcej o koncepcji oikeiosis przeczytasz tutaj.

 2 B. Harwas-Napierała, J. Trempała, Psychologia rozwoju człowieka. Zagadnienia wybrane, PWN, 2017.

3  Pomocny w tym może być tekst o budowaniu samoświadomości, który znajdziesz tutaj.

4  Bardziej rozbudowaną wersję Przeglądu siebie znajdziesz w tym artykule.

5  Marek Aureliusz, Rozmyślania, księga V, Helion, Gliwice 2016.

Brak komentarzy

    Zostaw komentarz